8.28.2014

eighth ✔

Jedziemy w milczeniu na miejsce , do którego Harry postanowił mnie zabrać.
Długo siedzieliśmy w niezręcznej ciszy zanim przemówiłam.
 "Wiec gdzie jedziemy? "
 "Spokojnie koniku polny." Powiedział patrząc na mnie. Szczerze mówiąc boję się wiedzieć co się dzieje w jego pokręconym umyśle.
Zatrzymaliśmy się przed grill barem. Byłam kompletnie zszokowana. Patrzę na niego sfrustrowana.
 "Kazałeś mi założyć sukienkę dla tego?!" Krzyczę wyrzucając ręce w powietrze. Mimo, że kocham grill , to naprawdę myślałam że będzie się starał zrobić na mnie lepsze pierwsze wrażenie.
 "Kto powiedział ,że założyłaś sukienkę dla tego miejsca?" Mówi, podnosząc jedną brew. Po prostu przewracam oczami i zaczynam wychodzić z samochodu kiedy Harry blokuje drzwi.
 "Wypuść mnie stąd Harry!" Jedyna myśl ,która zaprzątała mój umysł to O boże, zostanę zgwałcona.
 "Nie tak szybko cukiereczku." Powiedział wychodząc z auta. Podszedł do mojej strony i otworzył drzwi wyciągając w moją stronę rękę bym ją chwyciła.
 "Nie mów do mnie cukiereczku, nie jestem dzieckiem." Powiedziałam zirytowana chwytając jego dłoń. Weszliśmy do restauracji a zapach mięsa i sosu barbecue okupił moje nozdrza. Usiedliśmy naprzeciwko siebie i zostaliśmy odwiedzeni przez kelnerkę. Miała rękaw z tatuaży na jej prawym ramieniu i za dużo piercingu na twarzy. Skrępowało mnie to , w jaki sposób patrzył na nią Harry kiedy zabierała menu powolnym ruchem , by upewnić się ,że może je wziąść. "Co za szmata "Pomyślałam.

Kilka minut później dziewczyna wróciła z hamburgerem dla Harrego i połową żeberka dla mnie. Zaatakowałam talerz nie kłopocząc się użyciem serwetki.
 "Głodna ?" Zachichotał Harry.
 "Nigdy nie powiedziałam ,że jestem damą." Śmieję się.
 "Touche*." Mówi Harry wyciągając telefon i włączając aparat.
 "Nie Harry przestań!" Mówię próbując wyrwać mu telefon z zasięgu wzroku.
 "Nie mogę nic zrobić cukiereczku." Oznajmia szybko robiąc mi zdjęcie.
 "Okej , po pierwsze usuń. To. Po drugie , przestań mówić do mnie cukiereczku , tato."
 "Okej, co powiesz na cukier ?" Odparł przybliżając się do mnie.
 "Na miłość boską , moje imię to Coral! Możesz na mnie mówić tylko i wyłącznie Coral! Nie kochanie, nie cukiereczku, nie cukier a zwłaszcza nie Lia!" Mówię robiąc się niecierpliwa.
 "Przepraszam." Odpowiada patrząc na mnie oczami szczeniaczka. Widzę, że jego oczy lądują na moim naszyjniku.
 "Więc , jaka jest historia twojego wisiorka?" Nie byłam przygotowana by odpowiedzieć na to. Nigdy nie musiałam na tego robić. Moja mama nigdy nie widziała naszyjnika. Zawsze nosiłam go ukrytego pod koszulką. Planowałam , aby po prostu powiedzieć jej że jest od przyjaciela, gdy zapyta , ale to nie przejdzie przy Harrym. Nie jestem zdolna okłamać go. Zbyt szybko się zorientuje , że kłamię.
 "Mój ex- um chłopak." Mówię patrząc w dół na swoje dłonie. W tym momencie jestem przerażona. On i ja byliśmy sekretem a Harry jest pierwszą osobą , która kiedykolwiek kopie w tym zakątku serca, gdzie On został pochowany.
 "I ty nadal nosisz ten naszyjnik ?! Rozumiesz, że prawdopodobnie nadal go kochasz ale nadal to nosisz ? Nie uważasz , że powinnaś spróbować o nim zapomnieć ,kiedy on prawdopodobnie zr-"
 "Przestań." Mówię ,nie będąc w stanie słuchać jego słów bez niepotrzebnych łez opuszczających moje oczy.
 "Ja po prostu mówię, może jeśli przestaniesz -"
 "Zabierz mnie do domu!" Podnoszę swój głos. Kelnerka,która od niedługiego czasu przygląda nam się ze zdziwieniem, skończyła na nas zwracać uwagę i kontynuowała wycieranie sztućców.
 "Ale nie jesteśmy tutaj zbyt długo." Naciska. Nie chcę się kłócić. Chcę po prostu odejść. Wstałam i ruszyłam do drzwi.
 "Odwiozę Cię." Przemówił jego głos.
 "Przejdę się." Odpowiadam zgrzytając zębami. Trzaskam drzwiami restauracji i ruszam w zimnym, jesiennym powietrzu do przystanku autobusowego, którego widziałam. Usłyszałam za sobą kroki. Wiedziałam,że to Harry dlatego nie zrobiłam niczego i kontynuowałam spacer.
 "Hej kochanie,czemu wyglądasz na smutną? " Opity głos bełkotał za mną. Zdecydowanie nie Harry.  O boże, wcześniej rozmowa o naszyjniku a teraz zostanę porwana.
 "Ponieważ dupki nie chcą mnie zostawić samej." Odpowiedziałam posyłając mu wściekłe spojrzenie. Po prostu mnie zostaw. Mój wzrok błagał.
 "Aw słonko , nawet mnie jeszcze nie poznałaś." Odparł , zbliżając się do mnie, stojącej przy ławce blisko przystanku.
 "Nie potrzebuję Cię poznawać." Mówię , depcząc go po stopie i ruszając biegiem przed siebie. Czuję rękę łapiącą mój nadgarstek i przytulającą mnie do siebie. Woń alkoholu jest wyczuwalna w jego oddechu.
 "Nigdzie się nie wybierasz." Wyszeptał mi do ucha . Jego tłuste ręce powędrowały w dół mojego żołądka do mojego uda.
 "Wypierdalaj z daleka od niej!" Znajomy głos krzyczy czysto bez ani grama niezdecydowania.
 "Bo co ." Mężczyzna, wciąż trzymając mnie mocno przy swojej piersi pyta. Widzę tylko mignięcie ale zdecydowanie widziałam to. Harry miał broń.
 "Nie postrzelisz mnie. Plus , nie sądzę bym przegapił tą wspaniałą nagrodę." Mówi ,oplatając kawałek moich brązowych włosów wokół swojego palca.
 "Bądź uczynna a twojemu małemu chłopaczkowi nic się nie stanie." Facet szepcze mi do ucha. Widocznie , nie szeptał zbyt cicho, ponieważ najwyraźniej Harry go usłyszał. Co stało się później było zbyt szybkie i nie do przewidzenia. Harry pociągnął za spust pistoletu a mężczyzna osunął się na ziemię obok mnie.

* Touche to inaczej trafiony/trafiona. W mowie francuskiej to słowo ma oznaczać także docenienie argumentów danego rozmówcy w dyskusji.
(A/N)
AJAJAJAJAJ CO SIĘ POROBIŁO HAZZ ZABIŁ CZŁOWIEKA , NIE WIEM CZY WY TEŻ TO PRZEŻYWACIE TAK SAMO JAK JA ? PODZIELCIE SIĘ ZE MNĄ SWOIMI OPINIAMI POD SPODEM . A I JESZCZE JEDNO 

TWEETUJCIE Z HASHTAGIEM #HimPl o tym ff 

8.15.2014

seventh ✔

Wsiadłam na przednie siedzenie mojego Jeep'a Wrangler. To był projekt mój i mojego taty, który wykonywaliśmy razem zanim odszedł. Cóż, technicznie rzecz biorąc nie odszedł lecz został aresztowany. Moja mama nigdy nie powiedziała mi dlaczego został aresztowany. Powiedziała , że to dla mojego dobra. Gdyby tylko wiedziała co robiłam latem drugiego roku. Konsekwentnie wymykałam się z domu. On i ja robiliśmy wiele rzeczy razem. Pamiętam naszą pierwszą randkę. Był to piękny piknik na plaży. Było to w nocy , kiedy gwiazdy świeciły na niebie. Widzieliśmy kilka świetlików i spędziliśmy resztę nocy goniąc je po tym jak skończyliśmy jeść idealny obiad, który zrobił. Nadal mogę sobie wyobrazić ten smak. Były to 'Amerykańskie Specjalności ' powiedział , kiedy wyciągnął dwie grillowane kanapki z serem z koszyka. Śmialiśmy się wtedy z jego głupoty i bystrości , ale teraz nie ma nic większego niż to , że potrzebuję usłyszeć jego śmiech.

Przekręciłam klucz od samochodu po raz kolejny ale nic się nie stało. I wtedy zauważyłam dym unoszący się z maski samochodu. Nie! To nie może być prawda! Nic nie może się stać z tym samochodem. To jedyna rzecz, która mi pozostała po tacie. Szybko wyskoczyłam z auta i podbiegłam do przodu. Szarpnęłam za maskę , otwierając ją , dodatkowo zaczęłam kaszleć przez ogarniający mnie dym. Odgarniam cały dym z zasięgu wzroku i jestem zdumiona , tym co leży przede mną. Patrzę w dół samochodu i widzę dwa kawałki chleba z plasterkami sera amerykańskiego z notatką wbitą na wykałaczce u góry kanapki. Na kartce napisane jest zielonym markerem ' Jedz kochanie! '. Czuję, że będę płakać, lecz to uczucie jest natychmiast zastąpione gniewem. Łapię kanapki i rzucam je od Jeep'a tak daleko ,jak potrafię. Kontynuuję drogę powrotną do akademika. Nie mogę pojąć, co się właśnie stało. Dlaczego ktoś próbuje zniszczyć mi życie? Jest już wystarczająco złe. Właśnie teraz ktoś próbuje przywrócić moje wspomnienia.

Docieram do swojego pokoju i kiedy wchodzę Blake i Emily siedzą przy stole omawiając coś przyciszonym głosem. Tak naprawdę, nie słyszę wszystkiego o czym mówią , lecz wyłapuję niektóre wyrażenia.  "Słyszałem, że został wyrzucony ze swojej starej szkoły! " Powiedział Blake.
 "On jest niebezpieczny." Emily poparła Blake'a. Nie trudząc się mówieniem zwykłego 'cześć' kieruję się od razu do swojego pokoju, zdejmując po drodze buty i kładę się do łóżka. Zanim mam szansę zamknąć oczy mój telefon wibruje.

Nieznany numer :
Nie będzie dzisiaj randki. Areszt :( H

Harry? Z ulgą szybko odpowiadam, szczęśliwa, że nie muszę dzisiaj nigdzie wychodzić.

Oh nie , cholernie się zastanawiam dlaczego ...
Harry: Żartowałem! Odbiorę Cię raczej o 7. Załóż sukienkę;)

 "Będę spała do 6 " Myślę. Ustawiam budzik na 6 i naciskam utwór "Bring Me To Life" jako alarm. Potem zasypiam.
Budzę się z uczuciem, że ktoś leży obok mnie. Odwracam się i moje oczy spotykają się z zielonymi oczyma , lustrującymi mnie z góry na dół.
 "Tak strasznie chciałbym zostać w tej pozycji ,ale mamy rezerwację i musimy iść." Mówi. Bzdura!
 "Która godzina ?!" Myślę , patrząc na mój telefon.
 "Idź się przebrać i wtedy go dostaniesz." Mówi Harry , machając różowym iPhone'm. Szybko wstaję i podążam do szafy , chwytając pierwszą sukienkę ,którą widzę. Nie mam zbyt wielu sukienek, więc skończyło się na pożyczeniu jednej Emily. To piękna suknia. Jest to czarna sukienka z koronki z długim rękawem. Jedynym problemem jest to, że Emily jest niższa ode mnie o 5 centymetrów i znacznie chudsza. W wyniku tego , sukienka przylgnęła do każdego mojego wygięcia i kończy się tuż przed połową uda. Dopasowuję do niej czarne buty na płaskim obcasie. Nie oceniaj mnie! Nie chcę wyglądać jak dziwka,żeby każdy facet w przeciągu 6 metrów patrzył się na mnie.
 "Wyglądasz sexy kochanie." Powiedział patrząc na mnie.
 "Nie pochlebiaj sobie." Odpowiadam ,uśmiechając się. Otwiera dla mnie drzwi i jesteśmy w drodze na tak zwaną 'randkę'.


~*~
Happy Birthday to me!

8.09.2014

sixth.✔

 "Zajmijcie wszystkie miejsca."  Powiedział profesor. Wyglądał jakby miał późne dwadzieścia lub wczesne trzydzieści lat. Nie zamierzam kłamać , był trochę słodki. Miał kilkudniowy zarost , który dekorował jego brodę. Miał również brązowe włosy i przeżywające,niebieskie oczy. Już mogę powiedzieć , że będzie innym nauczycielem. Nie jestem pewna , czy to dobra rzecz czy nie.
Cicho gryzmolę w notesie , kiedy słyszę buty przechodzące obok mnie. Nawet nie muszę patrzeć za siebie by wiedzieć kto to jest. Siada na miejscu za mną a ja mogę poczuć jego gorący oddech na mojej szyi.
 "Profesorze Collins , czy mogę się przesiąść ?" Mówię podnosząc rękę w górę. Nie pozwolę by ten beztroski dzieciak wpłynął na mój cały rok studiów.
 "Przepraszam panno um Coralio." Powiedział patrząc w dół na listę studentów. "Ale dałem ci szansę wybrać miejsce a ty wybrałaś właśnie to. Utknęłaś tam do końca semestru."
 "Idiota. " Wymamrotałam pod nosem.
 "Coralio ,bądź miła." Głęboki głos mówi mi do ucha. Po prostu go ignoruję. Nie mam czasu na jego nieistotne uwagi.
 "Jak już mówiłem" Profesor Collins patrzy na mnie "Nie rozmawiajcie , nie jedzcie, nie stukajcie w ławkę i żadnych nóg na biurku panie Styles." Mówi patrząc na chłopaka w kręconych włosach, siedzącego za mną .
 "Słucham ?" Powiedział do nauczyciela.
 "Powiedziałem , zdejmij nogi z biurka ."
 "Naprawdę ? Ponieważ usłyszałem jak mówisz pan Styles. " Czy on to robi na serio?
 "Gratulacje , masz uszy. Przejdźmy teraz do lekcji! " Powiedział profesor Collins.
 "Och, nie skończyłem. " Harry wziął odwet.
 "Oświeć mnie. "
 "Powiedziałeś panie Styles. Mówiąc to , masz na myśli to , że jestem dorosły. Więc, jestem od ciebie młodszy tylko o 8 lat. Oznacza to , że nie posiadasz żadnej realnej władzy przeciwko mnie. " Mówi , patrząc dumnie ze swojego argumentu.
 "I tu jesteś w błędzie panie Styles. Chyba zapomniałeś, że jestem twoim nauczycielem w szkole, do której możesz chodzić. "
 "Dokładnie! Chodzę do tej szkoły i muszę zapłacić aby przychodzić. To żałosna wymówka dla twojej wypłaty , Joseph ." Mówi Harry ponownie siadając na krześle z nogami położonymi na biurku.
 "To zbyt łatwe." Śmieje się kręcąc głową.
 "Uważasz , że to zabawne?" Wyzywam go.
 "Co? Coralio. Cieszę się ogromnie w tej chwili." Mówi uśmiechając się. Potem zaczyna mi się przyglądać jakby chciał chwycić mój naszyjnik. Szybko go zatrzymuję chwytając w rękę metalowy łańcuszek.
 "Nie bądź taka Lia. " Poczułam nadchodzące łzy kiedy nazwał mnie Lia'ą. Tylko On mógł mnie tak nazywać.
 "Nazywam się Coral!" Straciłam panowanie nad sobą odwracając się gwałtownie.
 "Pozwól , że zabiorę Cię na kolację." Czuję jego loki ocierające się o moje ucho kiedy szepcze.
 "Nie ma szans , Styles." I wtedy zadzwonił dzwonek. Wstaję z krzesła i idę do drzwi tak szybko , na ile mogą mi pozwolić moje stopy. Zostaję zatrzymana przez 190 centymetrową ścianę. Patrzy w dół na mnie. Jego wysoka klatka jest oparta o drzwi. Podnosi mój podbródek swoim palcem aby nasze oczy się spotkały.
 "Będę po Ciebie o 8." Mówi i pozwala mi odejść.